Folklor jaki jest każdy widzi – można by napisać, parafrazując powiedzenie, które stało się już kanoniczne. I jeszcze u początków tego bloga, tuż po zakończeniu swojej edukacji również tak myślałam. Mamy przecież badania etnograficzne, książki, zbiory pieśni i melodii – wszystko jest udokumentowane, więc tak było. Ale może jednak tak nie było?
Czy rzeczywiście znamy tamtych ludzi?
Niedawno przeczytałam książkę „Religie dawnych Słowian” Dariusza Sikorskiego. O Słowiańszczyźnie, dawnej wierze na naszych terenach i rodzimych kultach mówi się ostatnio sporo, więc sięgnęłam po nią, aby się doedukować w tym temacie. Jednak ta pozycja okazała się nie spisem bóstw, obrzędów i zwyczajów naszych przedchrześcijańskich przodków, ale raczej próbą naukowej konfrontacji źródeł, którymi dysponujemy. Autor przedstawia w tekście publikacje, na których opiera się wiedza na temat wierzeń sprzed 1000 lat. Opisuje w jaki sposób interpretujemy informacje zbierane w XIX wieku, znaleziska archeologiczne i inne znaki dawnych czasów.
Do refleksji skłoniło mnie najbardziej zdanie dotyczące domniemanych słowiańskich świątyń. W archeologii przyjmuje się, że pewne schematy danej budowli mają świadczyć o tym, iż służyła ona do celów kultu religijnego. (Swoją drogą, Sikorski opisuje także żart funkcjonujący w środowisku archeologów – jeśli nie wiadomo do czego używany był odnaleziony przedmiot, uznaje się go za obiekt związany z wierzeniami i kultem.) Tymczasem – jeśli żyjemy całe millenium po społeczności, którą opisujemy skąd mamy pewność, że myśleli oni w sposób podobny jak my? Dlaczego przypisujemy sobie taką wiedzę i na jakiej podstawie?
Kulturę w jakiej żyli?
Uważam, że nieco podobnie traktujemy dziś kulturę ludową. Przede wszystkim w ruchu folklorystycznym jest ona poznawana jedynie wybiórczo – tu ktoś coś zaśpiewa, tu zatańczy, tutaj zagra. Koniecznie coś z danego regionu, bo przecież u nas to śpiewali i to jest nasze. Jednak skąd mamy pewność, że to rzeczywiście jest stąd? Być może ta przyśpiewka lub ballada została przyniesiona dwieście lat wcześniej z miejscowości oddalonej o 100 km, bo któryś z mieszkańców był tam na targu lub wracał z wojny. Oczywiście, etnomuzykologia ma swoje sposoby na odszukanie prawdziwych źródeł danej melodii, jednak w zdecydowanej większości osoby zajmujące się folklorem nie dysponują taką wiedzą (i do tej większości zaliczam się także ja).
Podobnie jest ze strojami ludowymi. Szczęściarze, którzy posiadają kilka zdjęć z początków XX wieku mogą częściowo odtworzyć realny ubiór ich przodków. Jednak zawsze jest to tylko ten strój, tylko tej jednej osoby, tylko w tej jednej sytuacji. Dziś przyjmujemy to za oczywistość ogłaszając tak się chodziło u nas, ale nie mamy pewności jak w rzeczywistości wyglądała wieś te 100 czy 150 lat temu. Po drugie, wybierając strój raczej nie zwracamy uwagi na jego ramy czasowe. A przecież kiedyś też panowały „mody” na dany fason czy wzór, pojawiały się nowe materiały, techniki szycia itd. Idealnie byłoby gdyby program zespołu był dopasowany do jego strojów – np. dawne melodie w dawnym typie stroju, a te z, powiedzmy, 20-lecia międzywojennego w nowszym.
I tamten sposób myślenia?
Podczas zajęć na Studium Folklorystycznym wielokrotnie powtarzano nam, że pracując z ludźmi i materiałem źródłowym powinniśmy przekazywać nie tylko elementy kultury, ale również sposób myślenia i funkcjonowania naszych przodków. XX i XXI wiek przyniósł ze sobą wiele zmian społecznych i kulturowych, co sprawia, że jest nam coraz trudniej zrozumieć tamtych ludzi. Dlatego zachowania na scenie często nie odnoszą się do dawnej rzeczywistości, choć do tego aspirują. Patrząc z drugiej strony: aby zachować realizm musielibyśmy nierzadko odwołać się do przemocowych i patologicznych zachowań, których nie brakowało – a tego nikt nie chce promować.
Zdaję sobie sprawę, że wprowadzenie w życie tego wszystkiego, o czym piszę jest niemożliwe i to bardzo idealistyczne podejście do tematu. Jednakże chciałam zwrócić uwagę na dwa aspekty, który rzadko dostrzegam wśród osób działających w folklorze. Po pierwsze – krytyczne podejście do źródeł. Zarówno tych pisanych, opublikowanych (szczególnie ostatnio w ramach projektów, ich wartość merytoryczna jest bardzo różna), jak i od informatorów. Po drugie – upór przy naszym, waszym i ścisłych podziałach. Żyjąc w kolejnej już dekadzie XXI wieku nie możemy rościć sobie prawa do nieomylności i stuprocentowej pewności o kulturze ludowej.
Kultura ewoluuje. Kultura na wsi także ewoluowała, a to, co my nazywamy folklorem jest jedynie jej wycinkiem, niepełnym, prawdopodobnie nieoddającym prawdziwej rzeczywistości. Podejdźmy do niej nieco luźniej i z otwartym umysłem.