Pęd miasta, wyścig za kolejnymi awansami, zaliczanie coraz to wyższych szczebli kariery… taki sposób życia powoli traci zwolenników. W zamian, coraz popularniejsze stają się ruchy slow life.
Zamiast fast foodów wybieramy swojskie jedzenie. Zamiast zwiedzania Nowego Jorku, „rzucamy wszystko i jedziemy w Bieszczady”. Wracamy do siebie. Wracamy do swoich korzeni.
Hygge – duńskie szczęście w swojskim klimacie
Hitem tej jesieni i zimy jest bez wątpienia hygge, czyli duńskie słowo oznaczająca komfort, przytulność, ciepły klimat. Ciężko przetłumaczyć ten termin dosłownie, choć już kilkakrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że hygge to tyle samo, co nasz polski swojski klimat. Swojski czyli bliski, znany, przytulny. Czemu tak bardzo spodobało się nam „hyggowanie”? Bo w końcu pozwolono nam być szczęśliwym w domowym zaciszu, pod kocem i z książką, a nie w kolejnym zwiedzanym mieście, najlepiej na końcu świata i w najmodniejszych ubraniach.
Wiejski slow life
Kiedyś dobrze było przeprowadzić się ze wsi do miasta. To oznaczało zmianę statusu społecznego i lepszy wizerunek w oczach reszty ludzi. Teraz coraz bardziej cenieni są ci, którzy potrafią wyrwać się z korporacyjnego stylu życia, przeprowadzić na wieś i żyć w zgodzie z naturą. Mieć czas dla siebie, dla swoich bliskich i dla życia. Rozkoszować się porankami i wschodem słońca. Wyjść na spacer wieczorem, pooddychać świeżym powietrzem i zachwycać się kolorami nieba w czasie zachodów.
Odkrywanie korzeni
Hygge i slow life to nic nowego. Kiedyś po prostu tak toczyło się życie – był czas na odpoczynek, ale był i czas na wzmożoną pracę. Nasi przodkowie zachwycali się naturą i potrafili cieszyć się każdym kolorowym kwiatem i wyrośniętym źdźbłem zboża – o tym świadczą dekoracje na gorsetach i ulubione motywy zdobnicze w wielu miejscach. Spędzanie czasu z rodziną, bliskimi, przyjaciółmi było najlepszym sposobem na zabawę i odpoczynek, choć bywało też obowiązkiem.
Wszystko toczyło się swoim utartym od wieków rytmem. Wszystko działo się w zgodzie z naturą i jej siłami. Wiosną budziło się życie, a prace z dnia na dzień przybierały tempa. Latem wstawano o świcie i pracowano przez wiele godzin. Jesienią rytm życia zwalniał, by w zimie prawie zatrzymać się i pozwolić na odpoczynek po pracowitym okresie. Teraz praca wypełnia większą część naszego życia, czas na spotkania towarzyskie wolimy poświęcić na odespanie zarwanych nocy, a z rodziną widujemy się tylko z okazji większego święta.
Ale coraz częściej zerkamy też w stronę dawnych, dobrych obyczajów, gdzie wspólne świętowanie, odpoczynek i praca były uważane za coś niepodważalnego. Codziennie wspólnie jadano, opowiadano historie z przeszłości i budowano silne więzi.
Slow life inspirowany kulturą ludową
Meik Wiking w książce poruszającej temat duńskiego hygge (Hygge. Klucz do szczęścia) opisuje pięć wymiarów hygge. Odnosi je do pięciu zmysłów i sposobów na to, aby zaspokoić pragnienie stworzenia przytulnego, swojskiego, bezpiecznego klimatu.
Co zrobić, aby poczuć polskie hygge zainspirowane folklorem?
Zobacz drewniane chaty na tle zielonych drzew. Przed nimi ogródek z kolorowymi kwiatami. W środku niewielką , ale nastrojową przestrzeń, która pozwala na przeniesienie się, choć na chwilę do innego świata.
Poczuj zapach wsi: czasem przyjemny, czasem mniej. Wypełniony pięknem przyrody.
Posmakuj wiejskiego chleba z masłem albo ciasta drożdżowego. Najlepiej zrobionego w domu, w piecu do wypieku chleba. Z mlekiem i pysznym domowym dżemem.
Dotknij naturalnych materiałów – drewnianych, kunsztownie wykonanych mebli, strojów z samodziałowych płócien, trawy, ziemi, drzew.
Usłysz dźwięki lasu, niczym niezmąconą ciszę poranka, męski śpiew podczas kolędy albo kobiecy w czasie oczepin, muzykę grającą pod nogę, gromki śmiech podczas wesołej zabawy.
Nie musimy szukać nowych mód i stosować się do nowych reguł – wystarczy, że odkryjemy to, co już było. Choć trendy też przyczyniają się do wielu dobrych rzeczy, np. do powstania tego wpisu, szukania inspiracji i odniesień do kultury ludowej w otaczającym świecie.