Po trzech dniach opłakiwania i modlitw przy ciele zmarłego, nadchodził czas pogrzebu. Ostateczne pożegnanie z członkiem rodziny odbywało się pośród najbliższej rodziny, sąsiadów, znajomych, społeczności wiejskiej. Tradycyjny pogrzeb był także momentem, gdy dusza opuszczała ziemski padół i przechodziła w zaświaty.
Pożegnanie domownika
W dzień pogrzebu nad trumną gromadzili się bliscy. W imieniu zmarłego prowadzący ceremonię egzorta, a później ksiądz, żegnał każdego, przepraszał domowników, prosił o wybaczenie. Żałobnicy w ramach pożegnania całowali rękę lub czoło nieboszczyka. Następnie zamykano trumnę, a robili to zawsze mężczyźni niespokrewnieni ze zmarłym. W tym celu używano gwoździ osikowych, gdyż stalowe, jak wierzono, uwierałyby zmarłego.
Trumnę wynoszono zawsze nogami do przodu, aby zmarły nie powrócił do domu. Uniemożliwić powrót miały również siekiery i ostre narzędzia zostawione na granicy posiadłości czy przy wrotach. Na każdym progu trumną trzykrotnie uderzano i wypowiadano słowa „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” lub „Zostańcie z Bogiem”. Było to pożegnanie nieboszczyka z domem oraz odpukiwanie złego, które mogłoby stać się następstwem śmierci w gospodarstwie. Kondukt wyruszał do kościoła omijając po drodze pola uprawne, aby nie zaszkodzić płodom ziemi.
Tradycyjny pogrzeb: w kościele i na cmentarzu
Pochód żałobników docierał do kościoła, skąd po zakończonej mszy świętej pogrzebowej udawał się na okoliczny cmentarz. Trumnę nieśli obcy dla zmarłego mężczyźni, aby ten (podobnie jak w przypadku zamykania wieka) nie zabrał ich ze sobą. Po włożeniu do grobu, tradycyjnie rzucano garstkę ziemi na trumnę. Jest to zwyczaj sięgający czasów zamierzchłych. Uważano, że gdy grudka ziemi uderza o trumnę, dusza nieboszczyka ulatuje w zaświaty. W tym momencie zmarły przestaje odczuwać, widzieć i na zawsze odchodzi ze świata rzeczywistego. Po powrocie z cmentarza egzorta polewał żałobników wodą, aby oczyścić ich ze spotkania z nieboszczykiem.
Tak wyglądał pochówek osób zmarłych ze starości, w wyniku choroby itp. Ciał samobójców nie wpuszczano do kościoła, a – o ile msza w jego intencji była odprawiana – trumna pozostawała poza świątynią. Miejsce wiecznego spoczynku wyznaczano poza poświęconą ziemią, za murem cmentarza lub w innym miejscu do tego przeznaczonym.
Stypa?
Po zakończonym pogrzebie żałobników zapraszano na stypę. Dawniej miała ona charakter zaduszkowy, a jedzono na niej tradycyjne potrawy żałobne jak bób, groch czy mak. Z czasem stypa przekształciła się w poczęstunek dla rodziny organizowany w karczmie lub w domu zmarłego. Obowiązkowo podczas stypy spożywano wódkę, którą strzepywano na podłogę, by podzielić się nią z pochowanym właśnie członkiem rodziny.
W niektórych regionach stypy urządzano także w pierwszą rocznicę śmierci. Zmarłych z rodziny wspominano przy okazji świąt wielkanocnych oraz w czasie świąt jesienno-zimowych, kiedy według wierzeń dusze mogły opuścić swoje wieczne mieszkanie i zejść na ziemię do krewnych. W ich intencji w czasie zaduszek ofiarowano chleby i poczęstunek dziadom cmentarnym.
Śmierć oraz towarzyszące jej obrzędy pozwalały na oswojenie odejścia ze świata. Następował czas żałoby dla domowników i bliskiej rodziny, w czasie którego starali się oni zaakceptować nową sytuację rodzinną.