Czas kolędowania był wyjątkowym okresem w roku. W oknach domów, tuż po Bożym Narodzeniu można było zobaczyć twarze z zaciekawieniem wypatrujące wędrujących kolędników. Ze śpiewem na ustach przebrani chłopcy i mężczyźni nieśli dobrą nowinę, a wraz z nią życzenia wszelkiej pomyślności i dobrobytu. Kogo można było spotkać u drzwi w okresie noworocznym?
Kolędnicy ze zwierzętami
Grupy kolędnicze często występowały ze zwierzętami. Wśród nich były koń, turoń, niedźwiedź czy koza. Z najstarszych przekazów można się dowiedzieć, że kolędnicy prowadzali po wsi żywe zwierzęta. To musiała być naprawdę wyjątkowa wizyta! Zwyczaj ten jednak nie przetrwał i w grupach kolędniczych za zwierzę przebierał się jeden z kolędników.
Kolęda z turoniem
Turonia od chałupy do chałupy prowadzano między innymi w Tarnowskim. Zwyczaj ten opisuje Kolberg w 48 tomie Ludu. Jeden z kolędników prowadził na łańcuchu lub batogu turonia – ten miał na sobie ogromny łeb, z żółtymi oczami wykonanymi z guzików mosiężnych, czerwony język, który wisiał z otwartej paszczy, a pod szyją turoń miał zawieszony dzwonek. Przebrany za turonia miał na sobie koc lub derkę, która miała imitować ogromny tułów zwierzęcia. Po radosnym śpiewie kolęd, turoń wpadał do izby i robił dużo zamieszania: skakał, tańczył, przewracał sprzęty, bódł domowników. W ramach „odczepnego” gospodarze przekazywali kolędnikom kilka monet, a grupa, z życzeniami dobrego roku, odchodziła ze śpiewem do kolejnego domu.
Oprócz turonia, grupie towarzyszyli (wszyscy, kilkoro lub tylko jeden z nich): dziad, Żyd, Cygan, Cyganka, niekiedy muzyk.
Najważniejszym momentem kolędy z turoniem był jego upadek podczas harców po izbie. Wówczas należało wszelkimi sposobami maszkarę ocucić i powrócić do życia. Ten obrzęd symbolizował zwycięstwo życia nad śmiercią, wiosny nad zimą, powrotu sił witalnych, słońca i życia do uśpionego świata.
Kolęda z kobyłą
Kobyłę odgrywał jeden z kolędników przebrany w specjalnie przygotowany strój – w opałce wycinano otwór tak, aby zatrzymał się w pasie, do opałki przyprawia się szyję i głowę końską, z tyłu ogon. Całość jest ozdobiona tak, że człowiek wygląda jak gdyby siedział na koniu. Kolędnik tańczy, skacze, podcina kobyłę batem i, podobnie jak turoń, robi wokół siebie dużo szumu, zamieszania i hałasu.
Podobnie jak kolęda z turoniem wyglądały kolędy z kozą, koniem i innymi zwierzętami.
Kolędnicy z gwiazdą
Jedną z popularniejszych aż po dziś dzień grup kolędniczych są kolędnicy z gwiazdą. W Krakowskim (jak pisze Kolberg w 5 tomie Ludu), gwiazdę trzymał toruń – czyli zwierzę podobne do opisywanego wcześniej turonia. Natomiast sama gwiazda wykonywana była z przetaku bez sitka, do którego doczepiano papier z namalowanymi ramionami, którą można było odwracać. Od wewnętrznej strony wkładano świece, które oświetlały całą gwiazdę. Zdarzało się także, zwłaszcza w późniejszym okresie, że kolędnikom z gwiazdą nie towarzyszył turoń. Szli wtedy sami lub z muzykiem niosąc ludziom światło, dobrą nowinę i pomyślne życzenia.
Kolędnicy niosący opowieść
Członkowie grup kolędniczych oprócz umiejętności śpiewu i recytacji, musieli pochwalić się zacięciem teatralnym. Byli oni głosicielami dobrej nowiny, a w czasach gdy źródła pisane dostępne były tylko dla nielicznych, opowiadali to, co działo się 2ooo lat temu w Betlejem. Słowem, grą aktorską, figurkami i przebraniami odgrywali sceny ze Starego i Nowego Testamentu, wplatając w nie pastorałki i elementy humorystyczne, aby uatrakcyjnić swój przekaz.
Kolęda z rajem
Jedną z najstarszych form kolędowania, właściwie już nie odtwarzaną, nawet przez zespoły regionalne, jest kolęda z rajem. Grupa kolędnicza składa się z trzech osób: chłopca niosącego drzewko z czerwonym jabłkiem, Adama i Ewy. Odwiedzając chałupę grupa odgrywa scenę z Księgi Rodzaju: Ewa zrywa jabłko, podaje je Adamowi, przy tym rozmawiają. Po życzeniach i podarkach od gospodarzy, grupa odchodzi do kolejnej chałupy, na wierzchołku drzewka wieszając kolejne jabłko. I tak kolędują „ile starczy jabłek i Adam ma chęć je jeść” jak pisze Kolberg.
Kolędnicy z szopką
Młodsi chłopcy obchodzili wieś z szopką. Wycięta z drzewa szopka, postacie i przedmioty wykonane z papieru służyły do przedstawienia całej historii narodzin Jezusa. Jeden z chłopców odgrywał scenę, pozostali śpiewali kolędy i w ten sposób umilali poświąteczne wieczory w wiejskich chałupach.
Herody
To jedna z najbardziej popularnych i najczęściej odtwarzanych obecnie kolęd. Przybiera chyba najbardziej spektakularną, również teatralnie, formę, co prawdopodobnie przysłużyło się jej długiemu żywotowi. W skład grupy Herodów wchodzi Król Herod (oczywiście), Marszałek, Żołnierz, Żyd, Diabeł, Anioł, czasem także inne postacie: Żydówka z jałówką, kupiec, pastuszkowie, muzycy. Odwiedzając chaty kolędnicy odtwarzają scenę odbywającą się przed królem Herodem, który dowiedział się o nowonarodzonym Zbawicielu. W wielu miejscowościach zachowały się różne wersje kolędy, unikalne sceny, jak np. sprzedaż jałówki czy różne dialogi.
Wyjątkowi kolędnicy
Draby
To zupełnie wyjątkowi kolędnicy, którzy chodzili po domach w okolicach Gorlic i na Pogórzu Ciężkowickim. O ich szczególności świadczy ubiór: słomiane kapelusze, maski na twarzy, kożuchy i stroje wykonane w całości ze słomianych warkoczy. W ręku trzyma drewnianą laskę oraz łańcuchy. Drabom mógł towarzyszyć Dziad, Cyganka oraz kapela. Droby, podobnie jak inne grupy kolędnicze, odwiedzając domostwo robiły dużo zamieszania i hałasu, śpiewali kolędy i składali mieszkańcom najlepsze życzenia. Opuszczali chatę po otrzymaniu drobnych pieniędzy lub poczęstunku.
Szczodroki, nowolecięta
Tak nazywani byli najmłodsi kolędnicy, chłopcy z biednych rodzin biegający od chałupy do chałupy ze śpiewem i dobrymi życzeniami. Za swój występ oczekiwali drobnej zapłaty – słodkiej bułki (zwanej szczodrokiem), kromki chleba lub jakiegoś przysmaku. W niektórych regionach chłopcy chodzili tylko w wieczór 1 stycznia, stąd nazywani byli nowoleciętami.
To tylko część grup kolędniczych, które można było spotkać na małopolskich i polskich drogach w okresie świątecznym. Każdy region i każda miejscowość miała swoje własne tradycje, znane i kultywowane przez mieszkańców, które często nie zachowały się po dzień dzisiejszy.
Gdyby kolędnicy dziś także odwiedzali nasze domy, okres po Bożym Narodzeniu byłby jeszcze bardziej ciekawym przeżyciem. Choć może nie wszystkie gospodynie byłyby zadowolone…
Tworząc to zestawienie korzystałam z tych źródeł.