W powszechnym dyskursie utarł się pogląd, że poród na dawnej wsi odbywał się między jednym zajęciem a drugim, w polu, na gołej ziemi. I choć być może zdarzały się i takie porody to jednak kobiety znacznie częściej rodziły w domu, na łóżku, w otoczeniu bliskich kobiet i babki. Przyjście nowego życia było sytuacją graniczną, niebezpieczną dla matki i dziecka, więc odpowiednio się do niego przygotowywano.
Przygotowania do porodu
Gdy kobieta poczuła, że nadchodzi czas rozwiązania, rozpoczynały się przygotowania. Wzywano babkę, czyli kobietę, która przyjmowała porody w danej wsi lub w okolicy. Zwykle była to nieuczona, ale doświadczona osoba. W izbie rodzącej gromadziły się także kobiety z najbliższej rodziny i sąsiedztwa.
Ważnym elementem porodu były symboliczne praktyki otwarcia. Miały one ułatwić i przyspieszyć akcję porodową. Rodzącej zdejmowano odzież i ubierano ją w koszulę bez węzełków. Rozplątywano jej włosy, zdejmowano biżuterię. Zwykle zasłaniano okna w chacie dla większej intymności i ochrony przed urokami czy złem. Dla przyspieszenia porodu babka smarowała rodzącej brzuch tłuszczem lub masłem. Stosowało się także kąpiele parowe, okłady lub podawano napary z rumianku, nagietka czy macierzanki. Wiele z tych zabiegów znajduje dziś uzasadnienie we współczesnej medycynie.
Gdy rozwiązanie było trudne
Poród na dawnej wsi był obarczony dużym ryzykiem. Jeśli przebiegał bez większych problemów, babka jedynie asystowała i pomagała rodzącej w kluczowych momentach. Natomiast jeśli pojawiały się jakieś przeszkody lub komplikacje należało podjąć odpowiednie działania. Przy położeniu dziecka innym niż główką do przodu, zdarzało się, że babka wkładała rękę i pomagała wyjąć dziecko. Czasem ten zabieg kończył się tragicznie, mówiono, że „babka podarła jej środki”.
Aby pomóc kobiecie w trudnym porodzie, babka nakazywała kłaść na brzuch liście laurowe zmieszane z tłuszczem, kobyli nawóz, rozgotowaną melisę. Miało to pomóc w przyspieszeniu porodu. Kobiety zgromadzone w izbie wznosiły modły do świętych Doroty, Katarzyny, Barbary i Małgorzaty. Otwierano okna i drzwi, a rodzącą przekładano na ziemię, aby umożliwić otwarcie. W skrajnych przypadkach wynoszono nawet kobietę na rozstaje dróg.
Poród na dawnej wsi
Jednak większość porodów kończyła się szczęśliwie. Po urodzeniu dziecka czekano na łożysko, które zakopywano w izbie lub w ogrodzie „tam, gdzie nikt nie chodził”. Oczekiwano także na donośny krzyk dziecka, który niekiedy babka wymuszała klapsem. Następnie odbywała się pierwsza kąpiel. Czasem dodawano do niej zioła lub drobne przedmioty o znaczeniu magicznym. Wodę z pierwszej kąpieli należało wylać po wschodzie słońca. Wszystkie przedmioty mające kontakt z rodzącą, krwią lub wydzielinami uważano za skalane i niszczono je.
Babka przekazywała dziecko ojcu albo tuż po porodzie albo dopiero po pierwszej kąpieli – w zależności od tradycji w konkretnym regionie. Wzięcie dziecka na ręce oznaczało uznanie go jako ojca. Dla matki rozpoczynał się czas połogu, podczas którego była uznawana za nieczystą. W pierwszych dniach po porodzie babka odwiedzała domostwo, służyła radą i pomagała przy noworodku.
Choć czas ciąży i porodu już minął, kobieta i dziecko nadal byli w pewien sposób wykluczeni ze społeczności. Miało się to zmienić dopiero podczas obrzędu chrztu.